Mallorca out of season

Balearic Islands make us think of all inclusive holidays, crazy parties and crowded beaches. Head to Mallorca out of season and you will see its real face.

Baleary kojarzą nam się z wakacjami all inclusive, szalonymi imprezami i zatłoczonymi plażami. Wybierając się na Majorkę poza sezonem, możemy poznać jej prawdziwe oblicze.

xDSC_0197

Mallorca in November is surprisingly calm and peaceful. Even in Palma, island’s capital and biggest city, the atmosphere is really relaxed. Locals head to bars and cafes to enjoy a glass of cerveza or wine and stroll in the city centre already decorated for Christmas.

I felt I could spend my long weekend in Mallorca just like the locals do: go to the places they attend, take part in their traditions and follow their lifestyle.

Majorka w listopadzie jest niespodziewanie spokojna i bloga. Nawet w Palmie, stolicy i największym mieście wyspy, atmosfera jest zupełnie na luzie. Lokalsi udają się do barów i kawiarenek napić się cervezy czy wina oraz przechadzają się po centrum, które jest już o tej porze świątecznie udekorowane.

Czułam, że mogę spędzić mój długi weekend na Majorce, tak, jak robią to ludzie tam mieszkający: iść do miejsc, do których oni chodzą, wziąć udział w ich tradycjach i naśladować ich styl życia.

Day 1 – Palma

As I arrived to Palma very early in the morning, I decided to stay there on the first day and get some rest before heading further. The weather was great – around 20 degrees and beautiful sun – so I could really make the most of visiting Palma. First I walked by the sea and then went exploring the city centre.

Dzień 1 – Palma

Ponieważ przyleciałam do Palmy bardzo wcześnie rano, zdecydowałam się zostać tam cały pierwszy dzień i trochę odpocząć zanim udam się dalej. Pogoda była świetna – ok. 20 stopni i piękne słońce – więc mogłam wykorzystać w pełni pobyt w Palmie. Najpierw spacerowałam wzdłuż morza, a później obrałam azymut na centrum miasta.

 

 

 

I loved strolling through Palma’s little, colourful streets. One of them lead me to a great tapas bar: Bar España. Quite a controversial name, considering that Balearic Islands are Catalan-speaking territories and amongst its inhabitants there are a few who support the Catalan independence movement. But let’s go back to the food… Bar España is one of the best places to go if you want to go out and eat as the locals do. At the time I was in the bar I believe we were the only tourists there. The food is really good and not expensive and you can also choose amongst the variety of alcoholic and non alcoholic drinks.

Bardzo podobała mi się przechadzka po malutkich, kolorowych uliczkachh Palmy. Jedna z nich zaprowadziła mnie do świetnego baru z tapasami: Baru España. Nazwa dość kontrowersyjna, biorąc pod uwagę, że na Balearach mówi się po katalońsku i wielu mieszkańców wysp popiera niepodległość Katalonii. Ale wróćmy do jedzenia… Bar España to jedno z najlepszych miejsc, do którego trzeba się udać jeśli chcemy iść na miasto i jeść jak tubylcy. Gdy byłam w barze myślę, że poza nami nie było żadnych turystów. A jedzenie jest bardzo dobre i niedrogie, do picia natomiast można wybrać spośród wielu alkoholowych i niealkoholowych napojów.

 

 

 

Palma has a very interesting architecture, it is a mix of buildings across the ages which show how rich Mallorca’s history has been. One of the most impressive ones is La Seu Cathedral, a Gothic church from the 13th century, decorated and renovated throughout the later centuries. Another interesting spot to see are Arab Baths from the 10th century which were build when Palma still had its Moorish name: Medina Mayurqa. Those who love Gaudi’s style will definitely not be disappointed when visiting Mallorca’s capital – this famous Catalan architect spent 10 years on the island. He renovated some of the buildings and inspired other artists which coontributed to the success of the Modernist movement in the Balearics. Can Forteza Rey is an example of the Modernist Art Nouveau and one of the buildings I liked the most in Palma.

Palma może poszczycić się bardzo ciekawą architekturą, która jest mieszanką budynków z wielu wieków, co wspaniale ukazuje bogatą historię Majorki. Jednym z najbardziej imponujących budynków jest z pewnością gotycka Katedra La Seu, wybudowana w XIII w. i przebudowana wielokrotnie później. Kolejnym ciekawym miejscem są Łaźnie Arabskie z X w., które zostały wybudowane, gdy Palma znana była jeszcze pod swoją mauretańską nazwą Medina Mayurqua. Fani stylu Gaudiego z pewnością nie będą rozczarowani zwiedzając stolicę Majorki – ten słynny kataloński architekt spędził na wyspie aż 10 lat. Odnowił niektóre z budynków oraz był inspiracją dla innych artystów, co przyczyniło się do sukcesu stylu modernistycznego na Balearach. Can Forteza Rey jest przykładem secesyjnego Art Nouveau oraz jednym z budynków, które najbardziej urzekły mnie w Palmie.

 


In the evening I found a cute small bar – Caffe d’en Coll – once again a place we were the only tourists. You can have there both tapas or proper meals and the prices are better than in most bars in the area.

Wieczorem znalazłam uroczy mały bar – Caffe d’en Coll – i raz jeszcze byliśmy tam jedynymi turystami. Można tam zamowić tapas albo pełne porcje, a ceny są lepsze niż w większości barów w okolicy.

20181117_201758

Day 2 – Olive Fair in Caimari and Pollença

After a breakfast by the sea in Palma I headed to Caimari to attend a local olive fair. During autumn and winter many fiestas and fairs take place all over Mallorca. The one in Caimari boasts a very charming atmosphere and a beautiful setting: a picturesque village surrounded by the mountains. With olive leaves covering the village square and streets and old olive presses in the centre, it feels as if you have stepped back in time. All over the village you can buy all sorts of olives, oil, products made of olive wood and many more. I loved the fair as much as I loved the charming village of Caimari. Below a few snaps taken there.

Dzień 2 – Festiwal Oliwek w Caimari i Pollença

Po śniadaniu nad brzegiem morza w Palmie czas ruszyć do Caimari na lokalny Festiwal Oliwek. Jesień i zima to na Majorce czas przeróżnych świąt i festiwali. Ten w Caimari może się poszczycić magiczną atmosferą i pięknym położeniem: w malowniczej wiosce otoczonej górami. Liście drzew oliwnych pokrywają główny plac i ulice, można też zobaczyć stare tłoczarki do oleju i ma się wrażenie podróży w czasie o kilka wieków wstecz. Wszędzie w wiosce można kupić różne rodzaje oliwek, oliwę, produkty z drzewa oliwnego i wiele innych. Bardzo podobał mi się ten festiwal – tak samo bardzo jak przypadło mi do gustu śliczne Caimari. Poniżej kilka zdjęć stamtąd.

 

Time to head East to Pollença, a town located not far from the Eastern coast of Mallorca. It was rather empty and calm even though I bet it is very crowded during the summertime! Unfortunately the weather got worse and a heavy rain started to I couldn’t explore the town ad much as I would have wished.

Pora udać się na wschód, do Pollency, miasteczka nieopodal wschodniego wybrzeża Majorki. Było ono całkiem puste i spokojne, choć wyobrażam sobie, że latem tętni życiem! Niestety pogoda się popsuła i zaczęło mocno padać, więc nie udało mi się zwiedzić miasta tak jak chciałam.

 

Day 3 – Sóller and Valldemossa

For the last day of my stay in Mallorca I planned visits to Sóller and Valldemossa, two fairy-tale-like towns. The first one is linked by the historic railway with Palma. It was built at the beginning of 20th century on the profits of the orange and lemon trade, which at the time was booming. For this reason, it is sometimes known as the Orange Express. One of the main sights of Sóller is the church of Sant Bartomeu at the main square of the town. Unfortunately on that day it was still grey and rainy so the photos don’t show all the beauty of the place.

Dzień 3 – Sóller i Valldemossa

Na ostatni dzień mojego pobytu na Majorce zaplanowałam zwiedzanie Sóller i Valldemossy, dwóch bajkowych miasteczek. To pierwsze jest połączone z Palmą zabytkowym tramwajem. Został on zbudowany na początku XX w. z pieniędzy z handlu pomarańczami i cytrynami, który wtedy prężnie się rozwijał. Stąd też tramwaj ten jest czasem nazywany Pomarańczowym Expressem. Jedną z głównych atrakcji Sóller jest kościół pod wezwaniem Świętego Bartłomieja, który mieści się na głównym placu miasta. Niestety Sóller przywitało mnie szarą i deszczową pogodą, dlatego też zdjęcia nie oddają piękna tego miejsca.

DSC_0268DSC_0267

The last stop of the trip was Valldemossa – a town from the 14th century and one of the most picturesque places in Mallorca. That’s where Frederic Chopin and George Sand spent a winter. The route to Valldemossa is really beautiful and so is the town itself – however, it is quite small and local bars and shops are very expensive so overall the place rather disappointed me.

Ostatnim przystankiem podróży była Valldemossa, czternastowieczne miasteczko, jedno z najbardziej malowniczych miejsc na Majorce. To właśnie tutaj Fryderyk Chopin i George Sand spędzili zimę. Droga, która wiedzie do Valldemossy jest naprawdę piękna, i takie zresztą jest samo miasteczko, aczkolwiek jest dosyć małe, a tamtejsze bary i sklepy są bardzo drogie, więc to miejsce raczej mnie rozczarowało.

DSC_0310 - Copy

To shortly sum up my trip – if you aren’t afraid of rain and wind, Sounthern Europe is a great destination for autumn trips, when in central and Northern parts of the continent it’s getting really cold and dark. If you ever visit Mallorca check out what is going on there, I loved the olive fair and so many similar event take place on the island. You can find a calendar of events in Mallorca here.

Krótko podsumowujac wyprawę – jeśli niestraszny Wam deszcz i wiatr, to południowa Europa to świetny kierunek na jesień, gdy w centralnej i północnej części kontynentu robi się już zimno i ciemno. Jeśli planujecie odwiedzić Majorkę, sprawdźcie koniecznie jakie wydarzenia będą się odbywać w trakcie Waszego pobytu. Kalendarz wydarzeń na Majorce można znaleźć tutaj.

*************

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

 

 

 

A short story of alcohol in Iceland

When I was in Iceland last month, while looking at a Vínbúðin shop I realised that I have never written about the question of alcohol in Iceland on the blog. Maybe it doesn’t sound like the most interesting topic – but trust me, it is! Prohibition for a few decades, stict laws and special places to buy alcohol in Iceland now – that’s what today’s article is about, enjoy! (Or should I say: cheers! 😉 )

Będąc na Islandii w zeszłym miesiącu w pewnym momencie patrząc na sklep Vínbúðin zdałam sobie sprawę, że nigdy nie napisałam na blogu o kwestii alkoholu na Islandii. Może nie brzmi to jak najciekawszy temat na bloga – ale wierzcie mi, jest to bardzo interesująca sprawa! Prohibicja przez kilka dekad, surowe prawo oraz specjalne miejsca, w których dziś można kupić alkohol – o tym jest dzisiejszy artykuł, na zdrowie! 😉 

DSC_1191

Not many people know that at the beginning of 20th century Icelanders voted in favour of a ban on alcoholic drinks. It went into effect in 1915 but the total ban lasted only 6 years. Then Spain refused to buy Icelandic fish – Iceland’s main export – unless Iceland buys Spain’s main export good: wine. Iceland then responded by legalising wine.

Niewiele osób wie, że na początku XX wieku Islandczycy zagłosowali za prohibicją wszelkich napojów alkoholowych. Weszła ona w życie w 1915 r., trwała natomiast zaledwie 6 lat. Wtedy to bowiem Hiszpania odmówiła kupowania islandzkich ryb – głównego islandzkiego towaru importowanego – o ile Islandia nie zacznie kupować ich głównego towaru: wina. Na Islandii zalegalizowano więc wtedy wino.

Capture

Exactly 20 years after the initial ban, it was modified (again) after a national referendum in 1935 came out in favour of legalising hard spirits. However, not all the alcoholic drinks became legal then: beer over 2.25% remained illegal. This was to please the temperance movement who believed that beer’s lower price would make it a bigger social problem. Incredible it may sound, this law remained until… 1989. Following the end of prohibition, some Icelanders have celebrated Beer Day on 1 March. Now beer is one of the most popular alcoholic beverages in Iceland. However, if you want to buy beer stronger than 2.25% you have to head to Vínbúðin. What is it?

Dokładnie 20 lat po pierwszym zakazie, został on zmodyfikowany (znów) na drodze referenum. Tym razem zagłosowano za legalizacją mocnych alkoholi. Nie oznaczało to jednak, że wszystkie napoje alkoholowe zostały zalegalizowane: piwo powyżej 2.25% wciąż było zakazane. Stało się tak, by zadowolić Ruch Wstrzemięźliwości, który uważał, że niższa cena piwa prowadziłaby do sporego problemu społecznego. Jakkolwiek niemożliwie to brzmi, to prawo zostało utrzymane na Islandii aż do…  roku 1989. Tuż po skończeniu prohibicji, niektórzy Islandczycy zdecydowali się świętować 1. marca jako Dzień Piwa. Dzisiaj piwo jest jednym z najpopularniejszych napojów alkoholowych na Islandii. Jeśli jednak chcecie kupić piwo mocniejsze niż 2.25% trzeba udać się do Vínbúðin. A cóż to jest?

DSC_0784

In Iceland you can only buy alcohol in the state-owned liquor stores named Vínbúdin.  There are 13 state-owned liquor stores in the capital area and 46 in the whole country. Alcohol beverages in Iceland are expensive as the country has very high taxes on alcohol. What is interesting is that tax rates in stores are not a percentage of price but are proportionate to the alcohol content.

Of course, alcoholic beverages are sold in different bars: here you can find tips where to taste good craft beer in Reykjavik.

And here you can find more articles about Iceland 🙂

Na Islandii alkohol można kupić wyłącznie w państwowych sklepach Vínbúdin. Jest ich 13 w regionie stolicy oraz 46 w całym kraju. Napoje alkoholowe na Islandii są drogie, ponieważ kraj ten nakłada bardzo wysokie podatki na alkohol. Co ciekawe, podatki te nie są procentem od ceny towaru, a proporcjonalne do zawartości alkoholu w napoju.

Oczywiście napoje alkoholowe można także dostać w barach. Tutaj możecie znaleźć wskazówki, gdzie w Reykjaviku napijecie się dobrego piwa rzemieślniczego.

Tutaj natomiast możecie znaleźć więcej artykułów o Islandii 🙂

**********************************************

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

Colmar – magical Christmas town

Usually when thinking about Christmas markets, the first country that comes to your mind is Germany. That’s correct, Christmas markets originated in Germany and many great Weihnachtsmarkts take place there but when looking for a place to go to enjoy the Christmassy atmosphere it’s worth to have a look in other countries, too.

The Colmar Christmas market, La Magie de Noël, is probably the best such market I have ever seen. The whole town – beautiful and picturesque on its own – becomes a huge Christmas village. The centre Colmar is a cute labyrinth of small streets lined with half-timbered houses. They’re all beautifully decorated and illuminated at the Christmastime (which in Colmar starts in the second half of November and lasts 6 weeks).

Zazwyczaj na hasło “jarmarki bożonarodzeniowe” pierwszym krajem, który przychodzi nam na myśl są Niemcy. Zgadza się, jarmarki świąteczne wywodzą się właśnie stamtąd i to właśnie u naszych sąsiadów znajdziemy wiele świetnych Weinachtsmarktów. Jednak szukając miejsca, w którym będziemy mogli cieszyć się świąteczną atmosferą w całej swej okazałości warto też wziąć pod uwagę inne kraje.

Jarmark bożonarodzeniowy w Colmar, La Magie de Noël, to chyba najpiękniejsze tego typu miejsce, jakie miałam okazję zobaczyć. Całe miasteczko – samo w sobie przepiękne i niezwykle malownicze – staje się jedną wielką świąteczną wioską. Centrum Colmar to uroczy labirynt uliczek wzdłuż których rozciągają się domy z pruskiego muru. Na czas Świąt (który tutaj zaczyna się w drugiej połowie listopada i trwa 6 tygodni) wszystkie są pięknie udekorowane i oświetlone.

DSC_0289DSC_034420171125_174751

What I liked most about Colmar is its fairytale atmosphere and lovely old architecture. I must say that La Magie de Noël looks more authentic and way less kitch than the vast majority of Christmas markets. Christmas decorations by the canals are just amazing.

To, co najbardziej urzekło mnie w Colmar to bajkowa atmosfera miasteczka i jego urocza stara architektura. Muszę przyznać, że La Magie de Noël wygląda zdecydowanie bardziej autentycznie i mniej kiczowato niż większość jarmarków bożonarodzeniowych. A dekoracje wzdłuż kanałów wyglądają naprawdę wspaniale.

20171125_17474820171125_17010720171125_164557DSC_0352DSC_0328

What can you do at the Colmar Christmas market?

There are plenty of different stands with handcrafted products such as home decorations, wooden toys, gifts ideas and, of course, stands with artisanal food. You can have some typical Alsatian and French food such as choucroute (sauerkraut with sausages), Alsatian sausages, French cheese and crepes. What I missed it the variety of vegetarian savoury food: only few stands offered vegetarian savoury crepes.

Also, almost everywhere you can buy mulled wine – both red and white.

Co można robić na jarmarku bożonarodzeniowym w Colmar?

Jest tam mnóstwo stanowisk z ręcznie robionymi produktami, takimi jak przeróżne dekoracje do domu, drewniane zabawki, pomysły na prezenty oraz, oczywiście stanowiska z jedzeniem własnej roboty. Można skosztować typowo alzackich i francuskich specjałów, na przykład choucrute (alzacja wersja bigosu), alzackich kiełbas, francuskich serów i naleśników. Brakowało mi większej oferty konkretnego wegetariańskiego jedzenia, bo tylko niektóre stoiska oferowały wegetariańskie należniki na konkretnie.

Poza tym niemal wszędzie można napić się grzańca – zarówno na bazie czerwonego, jak i białego wina.

DSC_0357

 

DSC_0354DSC_029020171125_18101120171125_163825

How to get to Colmar?

The two closest airports are Basel and Strasbourg. For these planning a trip on a budget (like I did 🙂 )I’d suggest going to Basel as there are many Easyjet flights from many different European destinations.

A jak dostać się do Colmar?

Dwa najbliższe lotniska to Bazylea i Strasburg. Tym, którzy preferują jak najmniejsze koszta wycieczki (tak jak ja 🙂 ) polecam udać się do Bazylei, dostaniemy się tam lotami Easyjet z wielu różnych miejsc w Europie.

**********

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

DSC_0308DSC_0287

Weekend in Barcelona

04

I’m waiting for the spring to come to Poland but as I am quite impatient I wanted a bit of it already in February, that’s why I headed South for a weekend in Barcelona. Rain, clouds and wind weren’t the best surprise on Friday but still I managed to walk quite a lot and enjoy the city. The next days were better – exactly as I expected from Spain – so visiting was even greater with the lovely sun and warm weather.

After arriving I headed to the city centre: walked to the famous Casa Batlló (which is impressing and colorful even if the surroundings are gray and rainy) and then to La Rambla. The street is definitely cleaner and more pleasant to walk through than it used to but still I don’t understand why this place is the symbol of the city. Much more nicer are the Barri Gòtic (Gothic Quarter), the port area and La Boqueria – a beautiful and colourful market (I will write about a bit more in the next post).

I spent the evening with my Catalan friend in her neighbourhood: Gràcia. The place is completely different than the city centre. Although really close to Park Güell, not many tourist go there, so I enjoyed the tapas dinner amongst the locals. Gràcia is rather quiet and modern in comparison to the more popular parts of Barcelona.

_______________________________________________

Niecierpliwie czekając na wiosnę w Polsce udałam się na weekend do Barcelony, by zaznać choć trochę ładnej pogody już w lutym. Nietrudno więc wyobrazić sobie, że deszcz, chmury i wiatr, które przywitały mnie tuż po przylocie były sporym negatywnym zaskoczeniem. Pomimo nieciekawej aury udało mi się dużo zwiedzić i nacieszyć miastem. Następne dni były już dużo piękniejsze, nie brakowało słońca i ciepła.

Po przyjeździe skierowałam się do słynnego budynku Casa Batlló (imponującego i kolorowego pomimo szarej pogody), następnie do La Rambli. Ulica ta jest zdecyowanie bardziej czysta i przyjemniejsza niż kilka lat temu, ale wciąż nie do końca rozumiem, dlaczego właśnie to miejsce stało się symbolem Barcelony. Jest przecież dużo piękniejszych miejsc, w których Katalończycy chętnie przebywają. Zdecydowanie bardziej podoba mi się Barri Gòtic (dzielnica gotycka), okolice portu oraz kolorowy rynek La Boqueria, o którym napiszę więcej w następnym poście.

Wieczór spędziłam razem z moją koleżanką, rdzenną Katalonką, w jej dzielnicy: Gràcii. To miejsce jest zupełnie inne niż centrum Batcelony. Pomimo, iż znajduje się tuż obok wielkiej atrakcji turystycznej jaką jest Park Güell, nie ma tam wielu turystów, na kolację poszłam więc do uwielbianego przez tubylców i nieznanego turystom tapas baru. Gràcia jako dzielnica jest zdecydowanie spokojniejsza i bardziej nowoczesna w porównaniu do innych części stolicy Katalonii.

Casa Batlló

DSC_0022 — kopia

Rainy Barcelona

Arc de Triomf and Sant Pau

Here comes the Sun! Park Güell 🙂

100908

Back to the Gothic Quarter

Traditional Catalan music and dance

13

Colours, flavours and smells of Morocco

01

Morocco is full of intense colours, smells and flavours. When walking through the streets of Tangier I could admire their contrasts and strong colours. Beautifully decorated doors, bags full of spieces outside every shop and handmade souvenirs create an atmosphere like no other.

Maroko pełne jest intensywnych kolorów, zapachów i smaków. Spacerując po uliczkach Tangieru mogłam podziwiać ich kontrasty i wyraziste kolory. Pięknie dekorowane drzwi, worki z najróżniejszymi przyprawami wystawione przed każdym sklepem i urocze, ręcznie robione pamiątki dają temu miejscu niebywałą atmosferę.

02030405060708091011121314

Semana Santa in Spain

02

Before coming to Spain I didn’t know that Semana Santa (the Holy Week) was such a big deal here. It’s actually Andalusia where the most glamorous celebrations take place throughout the whole week.

Many Catholic communities perform processions on the streets each evning during the last week of Lent, however the biggest and the most important one is on Good Friday. Many people get involved: there are many who perform or somehow contribute to the event and thousands who come to watch the procession.

These processions are really impressive and complex: some people carry huge ornate thrones – floats with sculptures inspired by different scenes of the Passiod of Christ, they’re very heavy so it takes a few months of preparation before being able to take part in a procession. There’s also a small orchestra that plays solemn music and “penitents” wearing all sorts of robes: purple, black and white. They cover their faces and wear particular hoods; I must admit it looks a bit creepy and bring certain connotations, although I know this is a very old tradition which can easily be explained: this kind of robes was widely used in the medieval period for penitents, who could demonstrate their penance while still masking their identity.

This Semana Santa tradition was all new to me, I still find it a bit weird and creepy but interesting in the same time. Below I posted some pics that I managed to take.

Zanim przyjechałam do Hiszpanii, nie zdawałam sobie sprawy, że Semana Santa (Wielki Tydzień) jest tutaj obchodzony z wielką pompą, a najbardziej okazałe obchody mają miejsce właśnie w Andaluzji.

Społeczności katolickie organizują procesje na ulicach miast każdego wieczoru ostatniego tygodnia Wielkiego Postu, a największa z nich ma miejsce w Wielki Piątek. Jest to dla Hiszpanów wielkie wydarzenie i licznie biorą w nim udział: zarówno czynnie uczestnicząc, jak i gromadząc się na placach i ulicach, by obejrzeć procesje.

Procesje te są dość imponujące, a osoby biorące w nich udział pełnią różne role: jedni niosą ogromne trony – platformy, na których są figury przedstawiające sceny z Pasji. Są one bardzo ciężkie, więc przygotowania (treningi wręcz!) do procesji zaczynają się kilka miesięcy przed Wielkim Tygodniem. Jest także mała orkiestra grająca podniosłą muzykę oraz “pokutnicy” specjalnie przebrani na tę okazję: w fioletowych, czarnych i białych szatach. Mają oni zakryte twarze i noszą kaptury, które mogą wydawać się straszne i budzić nieciekawe skojarzenia, mimo że jest to bardzo stara tradycja i łatwo zrozumieć co za nią stoi: w Średniowieczu pokutnicy nosili takie szaty, by móc zarówno okazać skruchę, jak i nie ujawnić swojej tożsamości.

Hiszpański Wielki Tydzień i sposób jego obchodzenia wciąż jest dla mnie nowy i trochę dziwny i straszny, ale też i ciekawy. Poniżej kilka zdjęć, które udało mi się zrobić.

01

05

03

06

DSC_0645

DSC_0644DSC_0663

 

Réttir

Two weeks ago I experienced a very Icelandic tradition: sheep round up called Réttir.

Sheep in Iceland spend the spring and summer roaming the country’s mountains and valleys unfettered but come autumn they must be sought out, herded together, sorted among local farms and brought home for the winter.

Réttir starts in September and can un through early October. Depending on the number of sheep being chased down, it can take a farm up to 7 days to complete its round-up.

Dwa tygodnie temu miałam okazję doświadczyć pewnej bardzo islandzkiej tradycji: gromadzenia owiec zwanego Réttir.

Owce na Islandii spędzają wiosnę i lato swobodnie włócząc się po górach i dolinach, ale na jesień muszą być odnalezione, zgromadzone, posegregowane między lokalnych farmerów i zaprowadzone do domu na zimę.

Réttir zaczyna się we wrześniu i ma miejsce aż do początku października. W zależności od ilości owiec, które trzeba znaleźć i zaprowadzić do domu, gromadzenie może potrwać aż 7 dni.

y03y02

With sheep outnumbering humans by a ratio of 3:1, sheep farmers invite family, friends and anyone who’s interested to help out with gathering them up for the winter. And although it’s hard work, team spririt and festive atmosphere rule the day: most round-ups end with a festive réttaball: round-up party with singing, dancing, drinking Icelandic schnapps and eating, of course, plenty of lamb.

I only attended Réttir for a short period of time and missed the party part, but still I’m glad I participated in one of the country’s oldest cultural traditions.

Biorąc pod uwagę, że na jedną osobę na Islandii przypadają 3 owce, farmerzy zapraszają rodzinę, przyjaciół i wszystkich tych, którzy chcą pomóc w gromadzeniu zwierząt przed zimą. Mimo że jest to ciężka praca, towarzyszy jej duch wspólnej zabawy: większość gromadzeń kończy się réttaball: zabawą ze śpiewem, tańcem, piciem islandzkiego schnappsa oraz, oczywiście, jedzeniem baraniny.

Uczestniczyłam w Réttir tylko przez chwilę i ominęła mnie wieczorna część, ale cieszę się, że mogłam zobaczyć na własne oczy jedną z najstarszych islandzkich tradycji.

y01y06y05y04