Last Month: January

January was an extremely busy month for me: apart from my full time job and additional tour guide activities I was working on a book. Luckily the job is complete now and I can look back to nicer moments of the previous month and start looking forward to my holiday starting next week!

Styczeń był dla mnie wyjątkowo intensywnym miesiącem:  poza moją pełnoetatową pracą i wycieczkami miałam na głowie także tłumaczenie książki. Na szczęście wszystko jest już z głowy i mogę na spokojnie wrócić do milszych momentów poprzedniego miesiąca oraz zacząć odliczanie do wakacji, które zaczynam już w przyszłym tygodniu!

 

French Christmas/New Year’s pastries: galette des rois and bûche

Francuskie świąteczno-noworoczne przysmaki: galette des rois i bûche

dsc_0061

Parisian sweets

Paryskie słodkości

DSC_0204DSC_0207

Cap Blanc-Nez

DSC_0368 - Copy

That’s how a big part of my January looked like. Translating a book is a long, time-consuming yet very rewarding job. I had to deliver my translation by the end of January so I spent many afternoons and evenings working. February should be way more relaxing though!

Tak wyglądała spora część mojego stycznia. Tłumaczenie książki to długi i czasochłonny proces, ale za to przynosi sporo satysfakcji. Musiałam dostarczyć moje tłumaczenie z końcem miesiąca, więc spędziłam wiele popołudni i wieczorów pracując. Luty powinien być zdecydowanie luźniejszy!

20190203_15061623659497_1732166456834281_3710389602559863842_n

There has been very little snow in Poznań this winter so photos taken during a trip to the mountains last year make me feel quite nostalgic!

Tej zimy w Poznaniu spadło naprawdę niewiele zimy, więc z nostalgią przejrzałam zdjęcia sprzed roku z wyprawy w góry.

Tasting Mallorca

The Mediterranean islands are known for good, original cuisine. Mallorca isn’t an exception – we can find there plenty of local delicacies and super tasty versions of Spanish food. Where and what to eat in Mallorca to eat tasty food like locals and how to avoid tourist trap restaurants?

Wyspy Morza Śródziemnego słyną z dobrej, nietuzinkowej kuchni. Na Majorce nie jest inaczej, można tutaj znaleźć sporo lokalnych specjałów oraz pyszne wersje ogólnohiszpańskich potraw. Gdzie i co jeść na Majorce, by skosztować rarytasów jak lokalsi, a nie w byle jakim turystycznym barze?

DSC_0210

I arrived to Palma early in the morning so headed directly a bar for breakfast. I went to Camp Redo district which is not very popular amongst the tourists. I love these slow Spanish mornings when everyone goes out for a coffee, breakfast or just a walk. So I just sit outside in a bar and ordered something tipico de Mallorca and got a cremadillo with my morning coffee. Cremadillos are small empanada-shaped puff pastries with different fillings – I ate the one with custard, the most popular one. It was definitely something to try but I must admit I’m not a big fan of such desserts/breakfasts.

Przyjechałam do Majorki wcześnie rano, więc od razu udałam się do baru na śniadanie. Skierowałam się do dzielnicy Camp Redo, która nie należy do najpopularniejszych wśród turystów. Uwielbiam te wolne poranki w Hiszpanii, gdy każdy wychodzi na kawę, śniadanie albo po prostu na spacer. Usiadłam więc na tarasie w barze i poprosiłam o coś tipico de Mallorca – dostałam wraz z poranną kawą cremadillo. Cremadillos to małe ciastka w kształcie empanady z różnymi nadzieniami – ja dostałam to najbardziej popolarne, z kremem. O ile cremadillo trzeba spróbować będąc na Majorce, to muszę przyznać, że ten rodzaj deseru/śniadania nie do końca trafił w mój gust.

 

Another dessert to try in Mallorca is ensaïmada. It is essentially a spiral-shaped pastry made with flour, eggs, water, sugar, mother dough and ‘saim’ (pork lard). Sometimes ensaïmadas are stuffed with cream or chocolate for special ocasions. Fun fact: Mallorcan emigrants have spread the recipe across the world, so adaptations can be found in Argentina, Puerto Rico or even in the Philippines.

Kolejnym deserem do spróbowania na Majorce jest Ensaïmada. To zwinięte w spirale ciasto zrobione z mąki, jaj, wody, cukru, zakwasu oraz saïm, czyli smalca. Czasem, na specjalne okazje, ensaïmady są wypełnione śmietaną bądź czekoladą. Co ciekawe, emigranci z Majorki rozpowszechnili przepis na świecie i dziś jego wariacje można dziś znaleźć w Argentynie, Portoryko czy nawet na Filipinach.

DSC_0206DSC_0207

Ensaïmadas are often eaten for breakfast. Those prefering salty breakfast should try Pa amb oli, toasted breat with olive oil with tomato rubbed over. So simple, so yummy!

Ensaïmady często je się na śniadanie. Ci, którzy wolą jednak śniadanie na słono powinni sprónować Pa amb oli, czyli grzanki polanej oliwą z oliwek z wtartym w nią pomidorem. Proste danie, a jakie pyszne!

DSC_0251

And what about lunch? My favourite meal all over Spain is goat cheese salad (I have mentioned it in my article about Andalusia). Different restaurants serve it differently – sometimes with tomatoes, onions, but always with walnuts, balsamico dressing and – of course – goat cheese, often served warm.

A co na obiad?  Moją ulubioną potrawą w Hiszpanii jest sałatka z kozim serem (wspomniałam już o niej w artykule o Andaluzji). Różne restauracji różnie ją podają – czasem z pomidorami i cebulą, ale zawsze z orzechami włoskimi, ocetem balsamicznym i – oczywiście – kozim serem, często serwowanym na ciepło.

DSC_0238

Do you like pizza? Of course, everyone does! In Mallorca they have something quite similar but without cheese. Coca de trampó, because that’s how it’s called, is one of the most typical snacks in Mallorcan cuisine. Usually these deliciously colorful slices are covered with a topping (the “trampó”) of thin little chunks of roasted red and green peppers, white onions, tomatoes and more.

Czy lubisz pizzę? Oczywiście, każdy lubi! Na Majorce mają coś bardzo podobnego, ale bez sera. Coca de trampó, bo tak to się nazywa, jest jedną z głównych przekąsek w kuchni Majorki. Zazwyczaj te pysznie kolorowe kawałki są pokryte jakimiś dodatkami (czyli “trampó”): małymi warstwami pieczonej czerwonej i zielonej papryki, cebulą, pomidorami bądź czymś jeszcze innym.

DSC_0205 - Copy

Panades are another salty meal – or snack, depending how hungry you are 🙂 – typical of Mallorca. They are meat pies, popular especially in Easter week. They are traditionally filled with lamb, but there are versions with pork, chicken, sobrassada, vegetables and fish.

Panades to kolejne słone danie – albo przekąska, zależy jak bardzo jesteś głody/a 🙂 – typowe dla Majorki. Są to mięsne zapiekanki, popularne głównie w okresie wielkanocnym. Zazwyczaj nadzienie jest zrobione z baraniny, ale są też wersje z wieprzowiną, kurczakiem, kiełbasą sobrassada, warzywami bądź rybne.

DSC_1002 - Copy

As I mentioned earlier, if we want to eat really good local food is important to avoid tourist traps and look for a restaurant/bar where locals go as well. So if you see a restaurant without a single Spaniard amongsts the clients, you should get suspicious and I would advise looking for another place. Also, remember that good restaurants don’t usually serve all ranges of meals so don’t go to one of these bars offering tapas, paellas, pizzas, seafood and burgers. Sometimes also a small selection of tapas will mean they are fresh and better than in places with very long menus.

In Palma I found two very nice tapas bars I could recommend, I mentioned them already in the article about Mallorca. These are Bar España and Caffe d’en Coll – both right in the city centre, both offer great food and lovely atmosphere.

Tak jak wspominałam już wcześniej, jeśli chcemy zjeść naprawdę dobre, lokalne jedzenie trzeba unikać tzw. “pułapek na turystów” i szukać restauracji/barów, dokąd udają się także mieszkańcy danego regionu. Jeśli więc zobaczysz knajpkę, w której nie ma ani jednego Hiszpana, powinno cię to zaniepokoić i najlepiej udać się gdzie indziej. Pamiętaj także, że dobre restauracje zazwyczaj nie mają w swej ofercie mnóstwa rodzajów dań, więc nie warto zawracać sobie głowy barami, które serwują tapasy, paellę, pizzę, owoce morza i burgery. Czasem mała ilość tapasów może wręcz oznaczać, że będą one świeże i lepsze niż tam, gdzie menu wydają się nie mieć końca.

W Palmie znalazłam dwa tapas bary, które mogę polecić, napisałam już o nich w artykule o Majorce. Są to Bar España oraz Caffe d’en Coll – jeden i drugi w centrum miasta, oferują świetne jedzenie w miłej atmosferze.

One last advice: in order to make the most of your stay in Mallorca (and any other place in Spain), head to local fairs or markets. In Southern Europe these are very popular – both as a place to buy fresh food and as some kind of social centre.

I jeszcze jedna rada: żeby jak najlepiej wykorzystać pobyt na Majorce (i w jakimkolwiek innym miejscu w Hiszpanii), udaj się na lokalny targ czy rynek. Takie miejsca są w południowej Europie bardzo popularne i spełniają dwie funkcje: miejsca, w którym kupimy świeże jedzenie oraz centrum życia towarzyskiego.

****************

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

20181117_132926 - Copy

Mallorca out of season

Balearic Islands make us think of all inclusive holidays, crazy parties and crowded beaches. Head to Mallorca out of season and you will see its real face.

Baleary kojarzą nam się z wakacjami all inclusive, szalonymi imprezami i zatłoczonymi plażami. Wybierając się na Majorkę poza sezonem, możemy poznać jej prawdziwe oblicze.

xDSC_0197

Mallorca in November is surprisingly calm and peaceful. Even in Palma, island’s capital and biggest city, the atmosphere is really relaxed. Locals head to bars and cafes to enjoy a glass of cerveza or wine and stroll in the city centre already decorated for Christmas.

I felt I could spend my long weekend in Mallorca just like the locals do: go to the places they attend, take part in their traditions and follow their lifestyle.

Majorka w listopadzie jest niespodziewanie spokojna i bloga. Nawet w Palmie, stolicy i największym mieście wyspy, atmosfera jest zupełnie na luzie. Lokalsi udają się do barów i kawiarenek napić się cervezy czy wina oraz przechadzają się po centrum, które jest już o tej porze świątecznie udekorowane.

Czułam, że mogę spędzić mój długi weekend na Majorce, tak, jak robią to ludzie tam mieszkający: iść do miejsc, do których oni chodzą, wziąć udział w ich tradycjach i naśladować ich styl życia.

Day 1 – Palma

As I arrived to Palma very early in the morning, I decided to stay there on the first day and get some rest before heading further. The weather was great – around 20 degrees and beautiful sun – so I could really make the most of visiting Palma. First I walked by the sea and then went exploring the city centre.

Dzień 1 – Palma

Ponieważ przyleciałam do Palmy bardzo wcześnie rano, zdecydowałam się zostać tam cały pierwszy dzień i trochę odpocząć zanim udam się dalej. Pogoda była świetna – ok. 20 stopni i piękne słońce – więc mogłam wykorzystać w pełni pobyt w Palmie. Najpierw spacerowałam wzdłuż morza, a później obrałam azymut na centrum miasta.

 

 

 

I loved strolling through Palma’s little, colourful streets. One of them lead me to a great tapas bar: Bar España. Quite a controversial name, considering that Balearic Islands are Catalan-speaking territories and amongst its inhabitants there are a few who support the Catalan independence movement. But let’s go back to the food… Bar España is one of the best places to go if you want to go out and eat as the locals do. At the time I was in the bar I believe we were the only tourists there. The food is really good and not expensive and you can also choose amongst the variety of alcoholic and non alcoholic drinks.

Bardzo podobała mi się przechadzka po malutkich, kolorowych uliczkachh Palmy. Jedna z nich zaprowadziła mnie do świetnego baru z tapasami: Baru España. Nazwa dość kontrowersyjna, biorąc pod uwagę, że na Balearach mówi się po katalońsku i wielu mieszkańców wysp popiera niepodległość Katalonii. Ale wróćmy do jedzenia… Bar España to jedno z najlepszych miejsc, do którego trzeba się udać jeśli chcemy iść na miasto i jeść jak tubylcy. Gdy byłam w barze myślę, że poza nami nie było żadnych turystów. A jedzenie jest bardzo dobre i niedrogie, do picia natomiast można wybrać spośród wielu alkoholowych i niealkoholowych napojów.

 

 

 

Palma has a very interesting architecture, it is a mix of buildings across the ages which show how rich Mallorca’s history has been. One of the most impressive ones is La Seu Cathedral, a Gothic church from the 13th century, decorated and renovated throughout the later centuries. Another interesting spot to see are Arab Baths from the 10th century which were build when Palma still had its Moorish name: Medina Mayurqa. Those who love Gaudi’s style will definitely not be disappointed when visiting Mallorca’s capital – this famous Catalan architect spent 10 years on the island. He renovated some of the buildings and inspired other artists which coontributed to the success of the Modernist movement in the Balearics. Can Forteza Rey is an example of the Modernist Art Nouveau and one of the buildings I liked the most in Palma.

Palma może poszczycić się bardzo ciekawą architekturą, która jest mieszanką budynków z wielu wieków, co wspaniale ukazuje bogatą historię Majorki. Jednym z najbardziej imponujących budynków jest z pewnością gotycka Katedra La Seu, wybudowana w XIII w. i przebudowana wielokrotnie później. Kolejnym ciekawym miejscem są Łaźnie Arabskie z X w., które zostały wybudowane, gdy Palma znana była jeszcze pod swoją mauretańską nazwą Medina Mayurqua. Fani stylu Gaudiego z pewnością nie będą rozczarowani zwiedzając stolicę Majorki – ten słynny kataloński architekt spędził na wyspie aż 10 lat. Odnowił niektóre z budynków oraz był inspiracją dla innych artystów, co przyczyniło się do sukcesu stylu modernistycznego na Balearach. Can Forteza Rey jest przykładem secesyjnego Art Nouveau oraz jednym z budynków, które najbardziej urzekły mnie w Palmie.

 


In the evening I found a cute small bar – Caffe d’en Coll – once again a place we were the only tourists. You can have there both tapas or proper meals and the prices are better than in most bars in the area.

Wieczorem znalazłam uroczy mały bar – Caffe d’en Coll – i raz jeszcze byliśmy tam jedynymi turystami. Można tam zamowić tapas albo pełne porcje, a ceny są lepsze niż w większości barów w okolicy.

20181117_201758

Day 2 – Olive Fair in Caimari and Pollença

After a breakfast by the sea in Palma I headed to Caimari to attend a local olive fair. During autumn and winter many fiestas and fairs take place all over Mallorca. The one in Caimari boasts a very charming atmosphere and a beautiful setting: a picturesque village surrounded by the mountains. With olive leaves covering the village square and streets and old olive presses in the centre, it feels as if you have stepped back in time. All over the village you can buy all sorts of olives, oil, products made of olive wood and many more. I loved the fair as much as I loved the charming village of Caimari. Below a few snaps taken there.

Dzień 2 – Festiwal Oliwek w Caimari i Pollença

Po śniadaniu nad brzegiem morza w Palmie czas ruszyć do Caimari na lokalny Festiwal Oliwek. Jesień i zima to na Majorce czas przeróżnych świąt i festiwali. Ten w Caimari może się poszczycić magiczną atmosferą i pięknym położeniem: w malowniczej wiosce otoczonej górami. Liście drzew oliwnych pokrywają główny plac i ulice, można też zobaczyć stare tłoczarki do oleju i ma się wrażenie podróży w czasie o kilka wieków wstecz. Wszędzie w wiosce można kupić różne rodzaje oliwek, oliwę, produkty z drzewa oliwnego i wiele innych. Bardzo podobał mi się ten festiwal – tak samo bardzo jak przypadło mi do gustu śliczne Caimari. Poniżej kilka zdjęć stamtąd.

 

Time to head East to Pollença, a town located not far from the Eastern coast of Mallorca. It was rather empty and calm even though I bet it is very crowded during the summertime! Unfortunately the weather got worse and a heavy rain started to I couldn’t explore the town ad much as I would have wished.

Pora udać się na wschód, do Pollency, miasteczka nieopodal wschodniego wybrzeża Majorki. Było ono całkiem puste i spokojne, choć wyobrażam sobie, że latem tętni życiem! Niestety pogoda się popsuła i zaczęło mocno padać, więc nie udało mi się zwiedzić miasta tak jak chciałam.

 

Day 3 – Sóller and Valldemossa

For the last day of my stay in Mallorca I planned visits to Sóller and Valldemossa, two fairy-tale-like towns. The first one is linked by the historic railway with Palma. It was built at the beginning of 20th century on the profits of the orange and lemon trade, which at the time was booming. For this reason, it is sometimes known as the Orange Express. One of the main sights of Sóller is the church of Sant Bartomeu at the main square of the town. Unfortunately on that day it was still grey and rainy so the photos don’t show all the beauty of the place.

Dzień 3 – Sóller i Valldemossa

Na ostatni dzień mojego pobytu na Majorce zaplanowałam zwiedzanie Sóller i Valldemossy, dwóch bajkowych miasteczek. To pierwsze jest połączone z Palmą zabytkowym tramwajem. Został on zbudowany na początku XX w. z pieniędzy z handlu pomarańczami i cytrynami, który wtedy prężnie się rozwijał. Stąd też tramwaj ten jest czasem nazywany Pomarańczowym Expressem. Jedną z głównych atrakcji Sóller jest kościół pod wezwaniem Świętego Bartłomieja, który mieści się na głównym placu miasta. Niestety Sóller przywitało mnie szarą i deszczową pogodą, dlatego też zdjęcia nie oddają piękna tego miejsca.

DSC_0268DSC_0267

The last stop of the trip was Valldemossa – a town from the 14th century and one of the most picturesque places in Mallorca. That’s where Frederic Chopin and George Sand spent a winter. The route to Valldemossa is really beautiful and so is the town itself – however, it is quite small and local bars and shops are very expensive so overall the place rather disappointed me.

Ostatnim przystankiem podróży była Valldemossa, czternastowieczne miasteczko, jedno z najbardziej malowniczych miejsc na Majorce. To właśnie tutaj Fryderyk Chopin i George Sand spędzili zimę. Droga, która wiedzie do Valldemossy jest naprawdę piękna, i takie zresztą jest samo miasteczko, aczkolwiek jest dosyć małe, a tamtejsze bary i sklepy są bardzo drogie, więc to miejsce raczej mnie rozczarowało.

DSC_0310 - Copy

To shortly sum up my trip – if you aren’t afraid of rain and wind, Sounthern Europe is a great destination for autumn trips, when in central and Northern parts of the continent it’s getting really cold and dark. If you ever visit Mallorca check out what is going on there, I loved the olive fair and so many similar event take place on the island. You can find a calendar of events in Mallorca here.

Krótko podsumowujac wyprawę – jeśli niestraszny Wam deszcz i wiatr, to południowa Europa to świetny kierunek na jesień, gdy w centralnej i północnej części kontynentu robi się już zimno i ciemno. Jeśli planujecie odwiedzić Majorkę, sprawdźcie koniecznie jakie wydarzenia będą się odbywać w trakcie Waszego pobytu. Kalendarz wydarzeń na Majorce można znaleźć tutaj.

*************

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

 

 

 

Cristal City in the mist – La Coruña

When thinking about Spain, usually the first images that come to our minds are related to sun, beach and extremely hot weather. We tend to forget that Spain is a large country which has way more to offer than just its Southern coast.

Discover with me today the biggest city of one of less popular Spanish regions – Galicia.

Zazwyczaj na hasło “Hiszpania” pierwsze skojarzenia to słońce, plaża i gorące temperatury. Często zapominamy, że Hiszpania to olbrzymi kraj, który ma dużo więcej do zaoferowania niż tylko swoje południowe wybrzeże.

Odkryjcie dziś wraz ze mną największe miasto jednego z mniej znanych regionów Hiszpanii – Galicji.

DSC_0774

La Coruña is often called “crystal city” or “glass city” because of so called galerias in many buildings. A galeria is basically nothing more than a balcony, but one that is enclosed in a glass frame protecting it from Galicia’s cool winters and making it usable all year round. Avenida de la Marina is the best place to admire typical La Coruña’s architecture and galerias.

La Coruña jest często nazywana “kryształowym miastem” bądź “szklanym miastem” ze względu na tak zwane galerie w budynkach. Galeria to nic innego niż balkon osadzony w szklanej zabudowie, która chroni przez chłodnymi, galicyjskimi zimami i pozwala korzystać z niego przez cały rok. Najlepszym miejscem, by podziwiać typową architekturę La Corunii oraz galerie jest Avenida de la Marina.

 

 

 

La Coruña is located on a peninsula – that’s why the weather there is often windy, rainy and misty. That’s exactly what I experienced during my stay in this Galician city. The coastline is completely different from what I have seen in different places in Spain:- here we can find cliffs and hidden coves and inland there are forests and meadows. Sounds a bit like Ireland, Wales or Brittany? Keep on reading to find out more similarities between Galicia and these places 🙂

La Coruña znajduje się na półwyspie – dlatego też pogoda tu jest często wietrzna, deszczowa i mglista. Dokładnie tego doświadczyłam będąc w tym galicyjskim mieście. Wybrzeże tutaj jest zupełnie inne od tego, które do tej pory widziałam w Hiszpanii: znajdziemy tu klify i ukryte zatoczki, a wgłąb lądu lasy i łąki. Brzmi to trochę jak Irlandia, Walia czy Bretania? Czytajcie dalej, by dowiedzieć się o innych podobieństwach między tymi miejscami 🙂

 

Galicia can be considered a Celtic region. At the end of the Iron Age there was a distinct cultural group in Northwestern part of Iberian Peninsula – Gallaeci, Celtic people. They protected this identity after the Roman conquest, keeping pagan tradition and links to Celts in the British Isles. The modern city of Lugo still bears the name of a Celtic god. Celtic customs are embedded in Galician culture up to nowadays: for instance, pipes – called locally gaitas – rule folk music. Galician music and dance are also similar their Irish or Breton equivalents.

However, Galicia was ejected from the Celtic League because of the language criterion which is considered the core of Celtic identity. Today there are two official languages in Galicia: Spanish and Galician. The latter is slightly more popular as over 55% of Galicians speak it as their first language and even though it is a Romance language closely related to Portuguese, it still contains many Celtic words.

Galicja może być uważana za celtycki region. Pod koniec Epoki Żelaza w północno-zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego mieszkał lud wyraźnie odmienny od innych w regionie – Gallekowie, czyli lud celtycki. Ich tożsamość przetrwała najazd Rzymian, utrzymali pogańskie tradycje i powiązania z wyspami. Dzisiejsze miasto Lugo wciąż ma w swej nazwie celtyckiego boga. Celtyckie zwyczaje są wciąż w galicyjskiej kulturze: choćby w muzyce, w której główną role odgrywają dudy, zwane tutaj gaitas. Galicyjska muzyka i taniec bardzo przypominają ich irlandzkie czy bretońskie odpowiedniki.

Galicja została jednak wyrzucona z Ligi Celtyckiej ze względu na kryterium językowe, które uważane jest za sedno celtyckiej tożsamości. Dzisiaj w Galicji są dwa języki urzędowe: hiszpański oraz galicyjski. Ten drugi jest trochę bardziej popularny, ponad 55% mieszkańców regionu uważa go za swój język ojczysty. I chociaż jest to język romański bardzo bliski portugalskiemu, to wciąż zawiera sporo celtyckich słów.

DSC_0732

I am planning to write a separate, longer article about Galicia so let’s focus back on La Coruña. When strolling around the city, I loved its laid-back, calm atmosphere. I also loved the fact that there were very few tourists there – unlike most places in Spain I have been to.

Planuję napisać osobny, dłuższy artykuł o Galicji, wróćmy tu więc z powrotem do La Corunii. Przechadzając się po mieście, uderzyła mnie jego wyluzowana, spokojna atmosfera. Strasznie podobało mi się też, że było tam bardzo mało turystów – w przeciwieństwie do innych miejsc, które odwiedziłam w Hiszpanii.

DSC_0663

In the photo above you can see La Coruña’s townhall. In the same square there’s one more element that drew my attention: big statue of Maria Pita. She was a Galician heroine in the defence of La Coruña against an English attack in 16th century.  In how many other places have you seen statues of female heroines?

Na zdjęciu wyżej widać ratusz La Corunii. Na tym samym placu jeszcze jeden element przykuł moją uwagę: pomnik Marii Pity. Była to galicyjska bohaterka obrony La Corunii w walce przeciw Anglikom w XVI w.  W ilu innych miejscach widzieliście pomniki kobiet bohaterek?

DSC_0659

La Coruña has a regional port used by over a million passengers each year. Nearby there’s also a lovely marina.

La Coruña ma regionalny port, z którego rocznie korzysta ponad milion pasażerów. A tuż opodal mieści się urocza marina.

 

Just a few minutes walking from the centre of La Coruña there is a nice beach: great place to chill and rest but not the best place to go for a swim. Because of strong currents the ocean around La Coruña is considered quite dangerous.

Zaledwie kilka minut pieszo od centrum La Corunii znajdziemy ładną plażę: idealne miejsce, by zrelaksować się i odpocząć, ale niekoniecznie by pójść popływać. Ze względu na silne prądy, część oceanu wokół La Corunii jest uważany za dość niebezpieczną.

DSC_0635

Below you can find a few more snaps from La Coruña. Af you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts – especially the one about Galicia coming very soon! 🙂

Poniżej jeszcze trochę zdjęć z La Corunii. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post – a szczególnie ten o Galicji, który pojawi się tu niebawem! 🙂

A short story of alcohol in Iceland

When I was in Iceland last month, while looking at a Vínbúðin shop I realised that I have never written about the question of alcohol in Iceland on the blog. Maybe it doesn’t sound like the most interesting topic – but trust me, it is! Prohibition for a few decades, stict laws and special places to buy alcohol in Iceland now – that’s what today’s article is about, enjoy! (Or should I say: cheers! 😉 )

Będąc na Islandii w zeszłym miesiącu w pewnym momencie patrząc na sklep Vínbúðin zdałam sobie sprawę, że nigdy nie napisałam na blogu o kwestii alkoholu na Islandii. Może nie brzmi to jak najciekawszy temat na bloga – ale wierzcie mi, jest to bardzo interesująca sprawa! Prohibicja przez kilka dekad, surowe prawo oraz specjalne miejsca, w których dziś można kupić alkohol – o tym jest dzisiejszy artykuł, na zdrowie! 😉 

DSC_1191

Not many people know that at the beginning of 20th century Icelanders voted in favour of a ban on alcoholic drinks. It went into effect in 1915 but the total ban lasted only 6 years. Then Spain refused to buy Icelandic fish – Iceland’s main export – unless Iceland buys Spain’s main export good: wine. Iceland then responded by legalising wine.

Niewiele osób wie, że na początku XX wieku Islandczycy zagłosowali za prohibicją wszelkich napojów alkoholowych. Weszła ona w życie w 1915 r., trwała natomiast zaledwie 6 lat. Wtedy to bowiem Hiszpania odmówiła kupowania islandzkich ryb – głównego islandzkiego towaru importowanego – o ile Islandia nie zacznie kupować ich głównego towaru: wina. Na Islandii zalegalizowano więc wtedy wino.

Capture

Exactly 20 years after the initial ban, it was modified (again) after a national referendum in 1935 came out in favour of legalising hard spirits. However, not all the alcoholic drinks became legal then: beer over 2.25% remained illegal. This was to please the temperance movement who believed that beer’s lower price would make it a bigger social problem. Incredible it may sound, this law remained until… 1989. Following the end of prohibition, some Icelanders have celebrated Beer Day on 1 March. Now beer is one of the most popular alcoholic beverages in Iceland. However, if you want to buy beer stronger than 2.25% you have to head to Vínbúðin. What is it?

Dokładnie 20 lat po pierwszym zakazie, został on zmodyfikowany (znów) na drodze referenum. Tym razem zagłosowano za legalizacją mocnych alkoholi. Nie oznaczało to jednak, że wszystkie napoje alkoholowe zostały zalegalizowane: piwo powyżej 2.25% wciąż było zakazane. Stało się tak, by zadowolić Ruch Wstrzemięźliwości, który uważał, że niższa cena piwa prowadziłaby do sporego problemu społecznego. Jakkolwiek niemożliwie to brzmi, to prawo zostało utrzymane na Islandii aż do…  roku 1989. Tuż po skończeniu prohibicji, niektórzy Islandczycy zdecydowali się świętować 1. marca jako Dzień Piwa. Dzisiaj piwo jest jednym z najpopularniejszych napojów alkoholowych na Islandii. Jeśli jednak chcecie kupić piwo mocniejsze niż 2.25% trzeba udać się do Vínbúðin. A cóż to jest?

DSC_0784

In Iceland you can only buy alcohol in the state-owned liquor stores named Vínbúdin.  There are 13 state-owned liquor stores in the capital area and 46 in the whole country. Alcohol beverages in Iceland are expensive as the country has very high taxes on alcohol. What is interesting is that tax rates in stores are not a percentage of price but are proportionate to the alcohol content.

Of course, alcoholic beverages are sold in different bars: here you can find tips where to taste good craft beer in Reykjavik.

And here you can find more articles about Iceland 🙂

Na Islandii alkohol można kupić wyłącznie w państwowych sklepach Vínbúdin. Jest ich 13 w regionie stolicy oraz 46 w całym kraju. Napoje alkoholowe na Islandii są drogie, ponieważ kraj ten nakłada bardzo wysokie podatki na alkohol. Co ciekawe, podatki te nie są procentem od ceny towaru, a proporcjonalne do zawartości alkoholu w napoju.

Oczywiście napoje alkoholowe można także dostać w barach. Tutaj możecie znaleźć wskazówki, gdzie w Reykjaviku napijecie się dobrego piwa rzemieślniczego.

Tutaj natomiast możecie znaleźć więcej artykułów o Islandii 🙂

**********************************************

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

Colmar – magical Christmas town

Usually when thinking about Christmas markets, the first country that comes to your mind is Germany. That’s correct, Christmas markets originated in Germany and many great Weihnachtsmarkts take place there but when looking for a place to go to enjoy the Christmassy atmosphere it’s worth to have a look in other countries, too.

The Colmar Christmas market, La Magie de Noël, is probably the best such market I have ever seen. The whole town – beautiful and picturesque on its own – becomes a huge Christmas village. The centre Colmar is a cute labyrinth of small streets lined with half-timbered houses. They’re all beautifully decorated and illuminated at the Christmastime (which in Colmar starts in the second half of November and lasts 6 weeks).

Zazwyczaj na hasło “jarmarki bożonarodzeniowe” pierwszym krajem, który przychodzi nam na myśl są Niemcy. Zgadza się, jarmarki świąteczne wywodzą się właśnie stamtąd i to właśnie u naszych sąsiadów znajdziemy wiele świetnych Weinachtsmarktów. Jednak szukając miejsca, w którym będziemy mogli cieszyć się świąteczną atmosferą w całej swej okazałości warto też wziąć pod uwagę inne kraje.

Jarmark bożonarodzeniowy w Colmar, La Magie de Noël, to chyba najpiękniejsze tego typu miejsce, jakie miałam okazję zobaczyć. Całe miasteczko – samo w sobie przepiękne i niezwykle malownicze – staje się jedną wielką świąteczną wioską. Centrum Colmar to uroczy labirynt uliczek wzdłuż których rozciągają się domy z pruskiego muru. Na czas Świąt (który tutaj zaczyna się w drugiej połowie listopada i trwa 6 tygodni) wszystkie są pięknie udekorowane i oświetlone.

DSC_0289DSC_034420171125_174751

What I liked most about Colmar is its fairytale atmosphere and lovely old architecture. I must say that La Magie de Noël looks more authentic and way less kitch than the vast majority of Christmas markets. Christmas decorations by the canals are just amazing.

To, co najbardziej urzekło mnie w Colmar to bajkowa atmosfera miasteczka i jego urocza stara architektura. Muszę przyznać, że La Magie de Noël wygląda zdecydowanie bardziej autentycznie i mniej kiczowato niż większość jarmarków bożonarodzeniowych. A dekoracje wzdłuż kanałów wyglądają naprawdę wspaniale.

20171125_17474820171125_17010720171125_164557DSC_0352DSC_0328

What can you do at the Colmar Christmas market?

There are plenty of different stands with handcrafted products such as home decorations, wooden toys, gifts ideas and, of course, stands with artisanal food. You can have some typical Alsatian and French food such as choucroute (sauerkraut with sausages), Alsatian sausages, French cheese and crepes. What I missed it the variety of vegetarian savoury food: only few stands offered vegetarian savoury crepes.

Also, almost everywhere you can buy mulled wine – both red and white.

Co można robić na jarmarku bożonarodzeniowym w Colmar?

Jest tam mnóstwo stanowisk z ręcznie robionymi produktami, takimi jak przeróżne dekoracje do domu, drewniane zabawki, pomysły na prezenty oraz, oczywiście stanowiska z jedzeniem własnej roboty. Można skosztować typowo alzackich i francuskich specjałów, na przykład choucrute (alzacja wersja bigosu), alzackich kiełbas, francuskich serów i naleśników. Brakowało mi większej oferty konkretnego wegetariańskiego jedzenia, bo tylko niektóre stoiska oferowały wegetariańskie należniki na konkretnie.

Poza tym niemal wszędzie można napić się grzańca – zarówno na bazie czerwonego, jak i białego wina.

DSC_0357

 

DSC_0354DSC_029020171125_18101120171125_163825

How to get to Colmar?

The two closest airports are Basel and Strasbourg. For these planning a trip on a budget (like I did 🙂 )I’d suggest going to Basel as there are many Easyjet flights from many different European destinations.

A jak dostać się do Colmar?

Dwa najbliższe lotniska to Bazylea i Strasburg. Tym, którzy preferują jak najmniejsze koszta wycieczki (tak jak ja 🙂 ) polecam udać się do Bazylei, dostaniemy się tam lotami Easyjet z wielu różnych miejsc w Europie.

**********

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

DSC_0308DSC_0287

A different Milan

To be honest I never quite liked Milan. The city seemed too chaotic, pretentious and snobby and as there’s a competition between the two big cities of the North of Italy: Milan and Turin I have obviously supported the latter. But as it often happens th destiny wanted me to give Milan a second chance: since April business travel has brought me there a few times.

I must admit that the city has many faces but you have to put some effort in order to discover the less known ones. At the first glimpse Milan is all about monumental architecture, huge and luxurious buildings, super rich tourists and stylish locals.

Przyznam szczerze, że nigdy nie przepadałam za Mediolanem. Miasto to wydawało mi się chaotyczne, napuszone i snobistyczne, a poza tym w kwestii odwiecznej rywalizacji miast Północy Włoch – Mediolanu i Turynu – nie mogłam nie opowiedzieć się za tym drugim. Los chciał, bym mogła dać Mediolanowi drugą szansę: od kilku miesięcy bywam tam dość często ze względu na wyjazdy służbowe.

Okazuje się, że miasto to ma wiele twarzy, ale trzeba trochę się postarać, by znaleźć te mniej znane. Na pierwszy rzut oka Mediolan to monumentalna architektura, olbrzymie luksusowe butiki, przebogaci turyści i stylowi mieszkańcy miasta.

0102

But Milan can also look like this:

Ale Mediolan może wyglądać też tak:

03

In the picture you can see Montagnette di San Siro, the San Siro Hill. It is a big park on a hill in the Northern part of the city. Many people come here for a walk, little bike trip or to admire the panorama of Milan. There are no tourists there – only people living in the economical capital of Italy. The atmosphere here is also very laid-off – the total opposite of the city centre where basically you can meet two categories of people: busy corporate and bank employees and tourist with shopping bags of the best fashion brands.

Na zdjęciu Montagnetta di San Siro, górka San Siro. Spory park na wzniesieniu na północy miasta, do którego przychodzi się na spacery, przejażdżki rowerowe czy też podziwianie panoramy miasta. Tu praktycznie nie zobaczymy turystów, a tylko mieszkańców gospodarczej stolicy Włoch. Panuje tu też spokojna, przyjemna atmosfera – przeciwieństwo centrum, w którym rozróżnić można przede wszystkim dwie kategorie ludzi: zabieganych pracowników korporacji i banków oraz turystów z torbami najlepszych modowych marek świata.

060504

Another laid off and familiar place is the area around Navigli, navigable and interconnected canals not too far from the city centre. Along the canals we can find many bars, restaurants and gelaterias which get quite crowded in the late afternoon.

Przyjemnie i swojsko jest także w okolicach Navigli, kanałów nieopodal centrum miasta. Wzdłuż nich jest mnóstwo barów, restauracji i lodziarni, które późnym popołudniem wypełniają się po brzegi.

0205

I have already written a separate article about the Brera District. It is a a special part of Milan with its own artistic atmosphere. Definitely a must go when visiting Milan. Why? Check it out here 🙂

O dzielnicy Brera napisałam już osobny post. To wyjątkowa dzielnica, która ma swój artystyczny klimat. Podczas pobytu w Mediolanie na pewno warto tam zawitać. Dlaczego? Zapraszam do artykułu.

DSC_0124

Finding delicious food in Milan (and in Italy in general) isn’t a difficult task but when you also want to do it on a budget, then it can get more challenging. As a Poznań-born foodie (people from Poznań are known for being very tight-fisted 😉 ) I have mostly eaten in good and rather cheap restaurants of Milan. Please have a look at places that I totally recommend!

Znalezienie pysznego jedzenia w Mediolanie (i ogólnie we Włoszech) nie należy do trudnych zadań, ale jeśli chcemy zrobić to przy jak najmniejszym budżecie, to nie jest już to takie proste. Jako foodie i zarazem oszczędna poznanianka jadam zazwyczaj w dobrych, acz raczej tanich knajpkach. Zobaczcie, które z nich polecam!

DSC_0604DSC_0606

Breakfast at Ravizza, via Hoepli

Ravizza is just a minute away from Piazza Duomo and offers a huge variety of croissants, doughnuts, brioches and many more. You can go for the traditional breakfast and have a cappuccino or, as I did, freshly squeezed orange juice.

Śniadanie w Ravizzy

Ravizza znajduje się dosłownie minutę od Piazza Duomo i może się poszczycić dużym wyborem rogalików, smażonych słodkości, brioche i innych. Można tradycyjnie wypić do tego cappuccino albo – tak jak ja zrobiłam – świeżo wyciskany sok pomarańczowy.

20171107_202539

Pizzeria Gino Sorbillo, Largo Corsia dei Servi

Pizzeria Gino Sorbillo is known to be one of the best pizza places in Milan. It’s enough to say that another Sorbillo pizzeria is in Naples: you know that if you head there you can expect a true Naples pizza. So far I have tried few different kinds and they’re all delicious! Also, you for most of the pizzas you pay between 8 EUR and 10 EUR which I must admit is not much for such a filling meal!

Pizzeria Gino Sorbillo uznana jest za jedną z najlepszych pizzerii w Mediolanie. Wystarczy wspomnieć, że druga, bliźniacza pizzeria mieści się w Neapolu – kierując się do Gino Sorbillo możemy więc spodziewać się prawdziwej, neapolitańskiej pizzy. Do tej pory spróbowałam kilku rodzajów i wszystkie są naprawdę pyszne! Za większość opcji z menu zapłacimy między 8 a 10 euro, co myślę, że jest niezłą ceną biorąc pod uwagę, jak sycącym posiłkiem jest pizza.

20171106_133103

La Piadineria, Via dell’Unione

I first discovered La Piadineria (and piadinas in general) during my Erasmus semester in Turin. Piadina is a thin Italian flatbread with different fillings. You can try it in different places in Milan but I would mostly recommend is La Piadineria: they offer a big variety of different fillings and they also have a seasonal menu. You can have a delicious lunch there for as litte as 5 EUR!

Po raz pierwszy odkryłam La Piadinerię (i w ogóle piadiny) podczas Erasmusa w Turynie. Piadina to włoski cienki placek podawany z różnymi farszami. Można je znaleźć w wielu miejscach w Mediolanie, ale ja polecam przede wszystkim La Piadinerię: mają ogromny wybór farszów, a do tego menu sezonowe. Można tam zjeść przepyszny lunch za 5 euro!

Aperitivo, Arco della Pace

Aperitivo (or Apericena) is definitely something to try in the North of Italy. At the beginning it was just some snacks with a glass of a drink and now it’s become an all you can eat buffet. How does it work? You pay for your drink (usually the price is around 10 EUR) and you can access the buffet and refill your plate as many times as you wish and try different delicacies. One of the best places to have aperitvo in Milan is Arco della Pace area, especially BhangraBar (photos taken there).

Aperitivo (albo apericena) to zdecydowanie coś, co warto spróbować będąc w Północnych Włoszech. Kiedyś było to kilka przekąsek podawanych razem ze szklanką mocniejszego trunku, teraz zaś apertivo przerodziło się w bufet kolacyjny. Jak to działa? Płacisz za coś do picia (zazwyczaj cena to ok. 10 euro) i masz dostęp do bufetu – można nakładać przekąski na talerz tyle razy, ile mamy ochotę i spróbować różnych smakołyków. Jedno z najlepszych miejsc na aperitivo to okolica Arco della Pace, a przede wszystkim mieszczący się tam BhangraBar (zdjęcia zostały zrobione właśnie tam).

Panzerotti Luini, Via Santa Radegonda

Panzerotto is a fried version of calzone and the locals say that you can best the best one at Luini. Panzerotti are very greasy, very heavy and very tasty 🙂

Panzerotto to nic innego jak smażona wersja calzone. Mieszkańcy Mediolanu jako najlepsze miejsce do skosztowania tego specjału podają Luini. Panzerotti są bardzo tłuste, bardzo ciężkie i bardzo smaczne 🙂

DSC_0643DSC_0650

Cioccolati Italiani ice -cream, different locations

A good article about food in Italy must include tips where to find the best ice-cream. I recommend Cioccolati Italiani: you can get there some delicious ice-cream with many additional toppings (whipped cream, nutella, waffle on the top…) and even get some chocolate (milk, dark or white) in the bottom of the cone. Cioccolati Italiani are in different places in Milan, also at the Malpensa Airport – in case you need a sweet goodbye before leaving Italy 🙂

Artykuł o jedzeniu we Włoszech nie może być kompletny bez wzmianki o lodach. Ja polecam udać się do Cioccolati Italiani: można skosztować tam przepysznych lodów z różnymi dodatkami (bita śmietana, nutella, wafelek…) a także wypełnić dół rożka czekoladą (mleczną, ciemną bądź białą). Cioccolati Italiani są w różnych miejscach w Mediolanie, także na lotnisku Malpensa – to wiadomość dla tych, którzy chcą słodko pożegnać się z Italią 🙂

*******************

If you like this article, make sure you follow me on Facebook so that you don’t miss new posts! 🙂

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, koniecznie polub moją stronę na Facebooku, by nie umknął Ci żaden nowy post! 🙂

(Mini) Culinary Guide to Crete

It was meant to be just a part of my previous post but then I realised that I had taken plenty of food pics in Crete and this topic deserves a separate article. I’m not a food blogger but there are some Cretan/Greek dishes and excellent restaurants in Crete I would like to recommend. Warning! Don’t read this post if you’re hungry 🙂

Początkowo miałam dodać kilka słów o jedzeniu do poprzedniego artykułu, ale okazało się, że mam tyle zdjęć i tyle do powiedzenia, że warto napisać o tym osobny post. Choć nie specjalizuję się we wpisach kulinarnych, to tym razem chcę podzielić się informacjami o kreteńskich/greckich potrawach, które warto zjeść i restauracjach, które trzeba na Krecie odwiedzić. Uwaga! Nie polecam czytać tego artykułu jeśli jesteś głodny/a 🙂

DSC_0233 — kopia

Crete is definitely a paradise for foodies: food is delicious and rather cheap. If what you want for lunch is street food, then you’re likely to find something yummy for 4 EUR. If you decide to head to a nicer restaurant, then obviously you will have to pay more but you definitely can have a nice three courses meal for 20 EUR (or less). Also, house wine is good and cheap – in Rethymno I had half a litre for 4 EUR.

So what to try in Crete? I started with the classic: tzatziki (love it!), pita and the true Greek salad – as banal as it might sound it’s a must in Greece!

Kreta to naprawdę raj dla smakoszy: jedzenie jest tam pyszne i całkiem tanie. Jeśli celujesz w obiadowy street food, bez problemu najesz się nawet za 4 euro. Jeżeli natomiast szukasz ładnej restauracji, to oczywiście zapłacisz więcej, ale zdecydowanie można zaliczyć trzydaniowy posiłek za 20 euro (albo mniej). Poza tym domowe wino jest bardzo dobre i naprawdę tanie – w Rethymno zapłaciłam 4 euro za pół litra trunku.

To cóż jeść na Krecie? Ja zaczęłam od klasyku: tzatziki (mój absolutny faworyt!), pita i prawdziwa grecka sałatka – niby banalnie, ale jak pysznie!

DSC_0801

Travelling (and eating) with my better half lets both of us explore a huge variety of local food: I’m a vegetarian and he’s a convinced meat eater. That was his street food lunch (all, including the beer, for 5 EUR).

Podróżowanie (i jedzenie) razem z moją drugą połową pozwala nam poznać wiele lokalnych smaków: ja jestem wegetarianką, on zaś zdeklarowanym mięsożercą. Oto jego streetfoodowy lunch (wszystko, łącznie z piwem, za 5 euro).

DSC_0850

I tried another simple and delicious food right after the Samaria Hike in the village of Agia Roumeli. These stuffed tomatoes were delicious and Greek yoghurt was a tasty addition to the meal (actually Greek yoghurt is often added to all kind of food in Crete).

Inny prosty acz bardzo smaczny posiłek zjadłam tuż po wędrówce wzdłuż Samarii, w miejscowiści Agia Roumeli. Nadziewane pomidory były naprawdę smaczne, a podany obok grecki jogurt okazał się dobrym dodatkiem (jest on często dodawany do przeróżnych potraw na Krecie).

DSC_0060

Some bars and restaurants offer a plate of Cretan specialities. That’s a great way to try different local foods such as dakos (dried bread with some topping), olives, aubergine salad (as much as I love aubergine I must admit I’m not a big fan of this salad), spinach pastries, dolmades (stuffed vine leaves), tzatziki and Cretan meatballs.

Niektóre bary i restauracje mają w menu talerz kreteńskich przekąsek – świetny sposób, by spróbować różnych lokalnych specjałów. Zazwyczaj są wśród nich dakos (grzanki z różnymi dodatkami), oliwki, sałatka bakłażanowa (tak jak uwielbiam bakłażany, tak ta sałatka nie przypadła mi do gustu), małe szpinakowe przekąski w cieście, dolmades (faszerowane liście winogron), tzatziki i kreteńskie klopsiki.

DSC_0235

When visiting Chania and just wandering the streets of the old town I found a nice looking restaurant. We decided to go for lunch there and that was a brilliant choice – the place is wonderful and we had great food at Steki Tavern: delicious baked feta cheese as a starter and then two great meals. I took talagani cheese salad to try something new: talagani cheese is creamy, delicate and a bit salty (like most of the Greek food 🙂 ). The salad was a great idea for a light lunch. My boyfriend went for something heavier (and meater 😉 ): kontosouvli – roasted pork. We had some drinks with the lunch (and got some grapes and raki on the house) and paid almost 30 EUR for everything.

Podczas przechadzki po urokliwych uliczkach starego miasta w Chanii natknęłam się na całkiem ładną restaurację. Był to strzał w dziesiątkę: Tawerna Steki to jest naprawdę przepiękne, a jedzenie – przepyszne. Jako przystawkę zamówiliśmy zapiekany ser feta, a jako główne danie natomiast coś nowego: sałatkę z serem talagani. Ser ten jest bardzo delikatny, kremowy i lekko słony (jak większość greckiego jedzenia 🙂 ). Sałatka ta sprawdziła się idealnie jako lekki lunch. Mój chłopak zdecydował się z kolei na coś cięższego (i mięsnego) kalibru: kontosouvli, czyli pieczoną wieprzowinę. Do tego coś do picia (plus darmowe winogrona i raki po posiłku), za całość zapłaciliśmy niecałe 30 EUR.

DSC_0944DSC_0961DSC_0967DSC_0968DSC_0969

Another great restaurant I discovered is Peskesi in Heraklion. Even though located close to the city centre, it is a bit hidden. I’m lucky that my Greek friend brought me there because Peskesi is definitely a great restaurant. What was impressive is that in this very touristic island amongst the restaurant guests there were only locals. It can mean only one thing: that’s the best quality of the Cretan food!

Inną świetną restauracją, którą odkryłam podczas pobytu na Krecie jest Peskesi w Heraklionie. Mimo że znajduje się nieopodal centrum miasta, to jest nieco schowana. Cieszę się, że moja grecka koleżanka mnie tam zaprowadziła: to niesamowite, że na turystycznej Krecie pośród klientów restauracji byli wyłącznie Grecy. Świadczyć to może tylko o jednym: to kuchnia kreteńska z najwyższej półki!

DSC_0147

Gazosa – Greek soda similar to Sprite

DSC_0150DSC_0152

And what about the main part of each meal? Yes, you’re right, I’m talking about dessert! To be fair sweet foods disappointed me a bit: in Crete I haven’t see as many patisseries as in other places. However, I couldn’t complain because as a baklava lover I got to eat this delicacy a few times! Baklava in Crete is delicious and the portions are usually huge!

A co w kwestii najważniejszej części każdego posiłku? Tak, zgadza się, mówię oczywiście o deserze. Szczerze powiedziawszy Kreta troszkę rozczarowała mnie w kwestii słodyczy: nie ma tam tylu cukierni, co w wielu innych miejscach. Ale nie mogę narzekać – jako wielka fanka baklawy zajadałam się wielokrotnie tym przysmakiem. Baklawa jest na Krecie naprawdę pyszna, a serwowane porcje – olbrzymie!

DSC_0236DSC_1040DSC_1051

Weekend trip idea: Gdańsk & Sopot

Gdańsk znam od dawna. A przynajmniej myślałam, że znam. Gdy byłam dzieckiem Gdańsk był wybawieniem podczas deszczowych dni nad morzem, gdy w małej, nadmorskiej wiosce nie było co robić: hop, do samochodu, 1,5 godziny później jesteśmy w dużym, ciekawym mieście.
Dlatego więc Trójmiasto nie było piorytetem w moich podróżniczych planach. W końcu tam dotarłam na wspaniały weekend nad morzem i wiem, że wybrałam właściwy kierunek podróży!

Weekend w Gdańsku zaczęłam od Oliwy, nowego mi miejsca. Dzielnica ta, znana głównie za sprawą mieszczącej się tam katedry z olbrzymimi organami, zachwyciła mnie swą zielenią. Piękne, duże parki aż proszą się o spacery.

***

I’ve know Gdansk for many, many years – or at least I thought I knew the city. When I was a child Gdańsk would save me (well mostly my parents) from boredom of rainy days at the seaside. In this tiny village we used to stay there was literally nothing to do when the weather was bad but it then 1,5 h and magically we were in this great city of Gdańsk.

That’s why Tricity wasn’t on top of my travels list as I prefer discovering new places. But finally I went there for a weekend and I must say it was a well chosen travel destination!

My weekend in Gdańsk started in the Oliwa district – completely new place to me. What amazed me there is that this part of the city, known mostly because of the cathedral with its impressive organ is so green. Oliwa’s beautiful, big parks are just perfect for a lovely stroll.

Spacerując po Oliwie natknęłam się na taki oto mural:

When wandering in Oliwa I saw this interesting mural:

x

Na Starej Oliwie odkryłam też przemiłą knajpkę z pysznymi śniadaniami: Jak się masz? Zdjęcie nie okazuje pyszności tosta z avocado (nie miałam przy sobie aparatu, stąd zdjęciowa lipa), ale polecam jak najbardziej to inne pozycje śniadaniowe – także wegańskie – tego miejsca.

03

Po śniadaniu udałam się do centrum Gdańska, a właściwie – jak mówią autochtoni – do Gdańska Głównego. Podczas spaceru przez Starówkę zaskoczyło mnie, jak wielu jest w Gdańsku turystów ze Skandynawii, co chwilę słyszałam języki Północy.

Wybierając się do Starego Miasta koniecznie polecam skręcić w którąś z pobocznych uliczek: są prześliczne i nie ma tam tłoku.

***

After the breakfast I headed to Gdańsk city centre. When walking in the Old Town I was surprised by how many Scandinavian tourists were there, literally all the time I could hear people speaking languages of the North.

If you go to Gdańsk Old Town, try wandering through its smaller streets: they are just lovely and not crowded at all.

04050607

Uwielbiam małe stoiska z bursztynami, w Gdańsku są one dosłownie wszędzie!

I love these tiny stalls with amber, in Gdańsk they’re everywhere!

Nie mogło zabraknąć też przechadzki wzdłuż Motławy. Miło się tam spaceruje, ale odradzam zatrzymywanie się na kawę czy obiad: ceny horrendalne, a niedaleko można znaleźć równie przyjemnie, acz dużo tańsze miejsca.

***

A walk by the Motława river is a must when visiting Gdańsk. It’s a very nice place for a stroll but I wouldn’t recommend eating or having a coffee there: prices are very high and just few steps away you can find other great and cheaper cafes and restaurants.

Następny dzień to spacer plażą do Sopotu i popołudnie tamże. Polecam oddalić się troszkę od popularnego Monciaka, by znaleźć perełki takie jak ta:

***

On the next day I walked through the beach to Sopot, I also spent the afternoon there. If you walk a bit further from the Monte Cassino street (main street in Sopot) you can find such beautiful buidings:

13

I jeszcze kilka zdjęć z Sopotu:

And few more snaps from Sopot:

Prawdziwy relaks na plaży:

Now that’s what I call real chill:

16

Na koniec jeszcze jedna ważna kwestia: gdzie jeść w Trójmieście? Trafiłam do świetnych miejsc na obiad w Gdańsku i Sopocie, które jak najbardziej polecam. Mam wrażenie, że w Trójmieście nie jest łatwo znaleźć dobrą kuchnię w przystępnych cenach – zwłaszcza w centrum. Ale zdarzają się też perełki:

***

And a very important topic to end this post: where to eat in Tricity? I have found really nice places in Gdansk and Sopot and I can definitely recommend eating there. I think that finding a good and not expensive restaurants in the city centre is not an easy task but (as you can see below) not impossible:

19

Gdańsk – Original Burger przy ul. Długiej. Klimatyczny lokal, samiusieńkie centrum, i porządny burger w zestawie za mniej niż 30 zł, są też opcje wegetariańskie.

***

Gdańsk: Original Burger, Długa Street. Cosy place with an interesting design, right in the city centre and a decent burger for less than 30 zł, there are veggie burgers there as well.

Sopot – Śliwka w Kompot, vis a vis krzywego domku. Nie jest najtaniej, ale ceny do zaakceptowania. Dużo opcji wegetariańskich i rybnych, duże porcje, pyszne lemoniady i miła obsługa. Oby następnym razem znalazło się tam też jakieś mleko roślinne do kawy 🙂

***

Sopot: Śliwka w Kompot, right opposite the crooked little house. It’s not the cheapest place ever but their prices are fair. There are many vegetarian options in the menu, big portions, tasty lemonades and good service. Hopefully next time they will also have some plant milk 🙂

Powroty do domu są zawsze milsze w malowniczej scenerii 🙂

Going back home is always better in a picturesque scenery 🙂

DSC_0579 — kopia