Często gdy rozentuzjazmowana po powrocie z podróży opowiadam o wspaniałym zakątku, z którego właśnie wróciłam, słyszę pytanie, czy zamierzam ponownie go odwiedzić. Nie należę do osób, które mają swoje ulubione miejsce na świecie i stale do niego wracają na wakacje. Choć zawód i wielka pasja łączą mnie z Półwyspem Apenińskim, to nie wyobrażam sobie uczynić z Włoch głównego kierunku moich podróży. Wśród znajomych mam z kolei wielu pasjonatów konkretnego miejsca bądź kraju, do którego wracają gdy tylko mogą. Rozumiem ich podejście, ale ja z kolei uwielbiam odkrywać nowe zakątki i mimo, że byłam w wielu przepięknych miejscach, to zazwyczaj nie planuję do nich wracać – pora przecież szukać nowego miejsca, które skradnie moje serce.
Czuję jednak, że Kambodża będzie wyjątkiem i najchętniej już teraz wróciłabym do tego kraju. Chcecie dowiedzieć się dlaczego?
Przede wszystkim czuję wielki niedosyt: parę dni w tym kraju zaplanowałam, by wracając z południa Laosu do Tajlandii (skąd miałam powrotny lot) zahaczyć o Kambodżę, by przede wszystkim zobaczyć spektakularne świątynie Angkor Wat. Kambodża nie była więc głównym celem podróży, a raczej dodatkiem czy też przystankiem w drodze. Szybko zorientowałam się, że powinnam była zaplanować tam więcej czasu – Angkor Wat to faktycznie miejsce, które moim zdaniem trzeba odwiedzić będąc w tej części świata (a wpis na jego temat pojawi się niebawem na blogu 🙂 ), ale w Kambodży można zobaczyć, przeżyć i posmakować dużo, dużo więcej.
Kraj ten jest pełen pięknych i wyjątkowych zakątków i już teraz planuję, by kilka z nich odwiedzić – są to na przykład pola pieprzowe, wioski wokół i na (!!!) jeziorze Tonlé Sap oraz południe kraju: okolice Kampot i wyspy. Podróże to przecież jednak nie tylko zaliczanie kolejnych miejsc z listy, a przede wszystkim poznanie kultury i zbliżenie się do nowego nam narodu. W Kambodży tamtejsi ludzie zrobili na mnie świetne wrażenie: uśmiechnięci, przesympatyczni, a z większością z nich można spokojnie dogadać się po angielsku (dużo lepiej niż z tubylcami w Tajlandii, o Laosie nie wspominając!). Ponadto wzrusza mnie bardzo historia tego kraju, okrucieństwo Czerwonych Khmerów, a teraz budowanie na nowo państwa, poczucia bezpieczeństwa i dumy narodowej. Skutki wojny domowej wciąż niestety widać gołym okiem: próżno wypatrywać na ulicach osób starszych, tego pokolenia po prostu brakuje. Nic dziwnego, bowiem liczba ofiar Czerwonych Khmerów jest w proporcji do liczby ludności wyższa niż w jakimkolwiek kraju na świecie we współczesnej historii, najprawdopodobniej zginęło wtedy 20-25% populacji. Wśród ocalałych jest mnóstwo kalekich, którzy utracili zdrowie przez wybuchy min – min, których wiele wciąż jeszcze jest na nieoznakowanych polach, głównie w zachodniej części kraju. Dzisiaj w ich wykrywaniu pomagają… szczury. Miny wywęszone przez gryzonie unieszkodliwiają później specjalnie wyszkoleni saperzy. Mam wielką nadzieję, że w jak najszybciej uda się usunąć jak najwięcej min, co na pewno przyczyni się do budowania bezpieczeństwa i stabilizacji kraju.
Ale wróćmy do Kambodży dzisiaj… Choć o smutnej historii nie da się (i nie powinno się) zapomnieć, to pięknie jest widzieć, jak kraj powstaje z kolan, rozkwita i rozwija się z każdym rokiem. Miasto Siem Reap urzekło mnie swoimi kolorami, wspaniałą atmosferą oraz urokliwymi barami z pysznym jedzeniem. Z przyjemnością przechadzałam się po uliczkach miasta za dnia i po nocnych targach wieczorami, dłuższe dystanse pokonywałam natomiast w tuk tukach, których w Kambodży jest niezliczona ilość! Wszystko to tworzy ciekawe, pełne życia i pozytywnej energii miasto.
Sporą rolę w rozwoju kraju ma oczywiście także turystyka, która dała Kambodży mnóstwo miejsc pracy. Bądźmy szczerzy, hotel hotelowi czy knajpka knajpce nierówna i nie zawsze pieniądze, które wydajemy w Kambodży trafią do tubylców (albo zaledwie ich mała część), dlatego polecam trochę się rozejrzeć i doinformować zanim zdecydujemy, gdzie chcemy wynająć pokój, a gdzie pójść na kolację. Do zatrzymania się w pewnym barze w Siem Reap nakłonił mnie na przykład taki oto napis:
Na pewno będę szukać podobnych miejsc gdy następnym razem odwiedzę Kambodżę. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej, zaczynam już snuć wstępne plany 😉 Tymczasem zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć z Kambodży – starałam się w nich ująć atmosferę tego kraju. Niebawem na blogu pojawi się angielska wersja tego artykułu oraz wpis o wspaniałym Angkor Wat (i mnóóóóóóstwo zdjęć).